te kości których nie połamali

Łączka

za chwilę posypią się

do tego dołu nasze ciała

do wilczego dołu

będziemy leżeli

kobieta na mężczyźnie

mężczyzna na kobiecie

a pod nami nasze

dzieci jej kolano wgniecie

moje krocze moje kolano

zmiażdży jej policzek

przepraszam cię Marysiu

a oni będą ubijali

brata na siostrze

ojca na córce

przepraszamy cię Boże

za te grzechy

niechciane

 

 

Tabliczka

dla Anny Komorowskiej

dzisiaj nie wiem jak dziękować

za te czekoladki które przynosił

ojciec ostatniego dnia każdego

miesiąca – inne dzieci z zazdrością

tylko patrzyły – bo bieda była

a ojciec miesiąc w miesiąc

ku naszej uciesze z siostrą

nie mogłyśmy się doczekać

tej nagrody za wkład w rozwój

socjalistycznej ojczyzny dziś

mi tak nie smakuje – znalazłam

w rzeczach po nim tabliczkę

mlecznej – rok produkcji zatarty

i legitymację służbową nie wiem

jak ją otworzyć nie mam

pojęcia ile kostek w niej

przypadało na jeden wybity

ząb lub połamany palec czy

świąteczny prosiak nie był

czasem nagrodą za strzał w tył

głowy w piwnicy na Szucha

– nie wiem z kim powinnam się

nią połamać albo komu odesłać

jak szukać tych dzieci które

nie miały tak dobrych ojców

co im powiedzieć

 

 

Dla Przemka Dakowicza

korzeń w czaszce tkwił

w czaszce korzeń tkwił

w miednicy nornik

znalazł mieszkanie

a w ciemności świecidło –

nieśmiertelnik z kieszeni

guzik na strzępku munduru

który chroni przed okiem

i mrozem

 

 

Oficer

lubił poezję i poetów

rozmawiać z nimi

zwłaszcza gdy wisieli

na haku donosu pętli nadziei

lubił metafory

poskręcane w stawach

wystające przez skórę

nagie piszczele liryki

(inf. od TW Andrzej

nr ewidencyjny 56772)

 

 

Bohdan Matusz

Lasy pod Huszlewem,

Hrubieszowem, Magnuszewo,

aresztowanie w Kościerzynie

przez UB, potem ucieczka

do Gdańska. By nie trafić

na łączkę

trzeba było często

zmieniać mieszkanie.

W Elblągu go dopadli, w piwnicy.

Obyło się bez jednego wystrzału.

Żona Julia rano umyła ciało i wyprała

ubranie, by chłopcy nie widzieli.

Milicjant, który pchnął nożem,

kilka dni później powiesił się.

 

 

Nazajutrz

Coś we mnie pękło. Straciłem kierunek.
Nie wiem jak pokonać listopad, przebrnąć
przez grudzień. Opadające liście przynoszą
złe wieści. Zimno w domu. Kaleczą mnie
języki ludzi którzy mieli mnie kochać.
Nie wiem gdzie jest Polska. Przyszłość
myli mi się z przeszłością. Patrzę w
przyszłość i widzę przeszłość. Patrzę
w przeszłość i widzę przyszłość.
Przyjaciele odchodzą, zamiast przychodzić.
Patrzę jak ludzie tańczą w Kutnie
wokół tego miejsca, gdzie upadł człowiek.
Powietrze jest jak narkotyk. Ktoś
wyciągnął karton z napisem: uczcie się
tańczyć, uczcie się tańczyć. Nie wiem,
gdzie jest Polska. Nie wiem z kim tańczyć,
komu tańczyć, co tańczyć. Kto ma mnie
uczyć tańczyć. I dlaczego mam tańczyć.
Polska w szybkim locie z czwartego piętra.
Wszystko tańczy. Wszyscy tańczą. Miasto
płaskie jak zegarek. Tańczą wskazówki.
Tańczą wytyczne i dyrektywy. Nic nie idzie
do pionu. Miasto rozlewa się jak zegarek
i powoli ścieka. Tańczą płomienie i ratownicy
w czerwonych uniformach. Tańczą niebiescy
aniołowie z wielkimi rewolwerami w kaburach.
Liżą mnie ich języki, liżą tak, jak zlizuje się krew,
jak zlizuje się kokainę, jak zlizuje się wódkę
z blatu stołu. Liżą to, co we mnie pękło,
moje chore ciało. A oni liżą. Liżą i tańczą.

pamięci Artura Fryza

15 listopada 2013

 

po czym poznać że to Polska

 

po rozbitych butelkach

walających się na trawnikach

pułapkach dla dziecięcych stóp

i psich łap po puszkach

wyssanych do ostatniej kropli

​_piętrzących się jak ciała

śniętych ryb po oddechach

zmęczonych mężczyzn

cuchnących machmolem –

to ich brudna wolność

po dziewczynach które

zazdroszczą kosmetyków

i ciuchów innym dziewczynom

stojącym przy drodze

​_po minach polityków

które wyglądają jak znoszone

trampki Roberta Korzeniowskiego

jakie dał papieżowi

po hasłach wyborczych żywcem

wyjętych z reklam piwa – im

więcej czytasz i słuchasz

tym bardziej jesteś narąbany

i nie chce ci się wstawać

z chodnika po ławicach samochodów

mknących jak piranie po

kościołach które Matka Boska

opuściła uciekając przed Piłatem

i bezpieką po języku w którym

Kurwa jest imieniem najbardziej

szanowanej powszechnie

czczonej świętej po kebabach

i burgerach których resztki

przyklejają się do butów i są

pokarmem dla bezdomnych i gołębi

po kryjówkach w lasach i zaroślach

opuszczonych przez wyklętych

w których odpoczywają szare

worki śmieci po blaszanych

biedronkach które obsiadły

wszystkie osiedla po biało czerwonej

na której ktoś napisał tłustą szminką

dumny ze swojego języka i love you

Donald a ktoś inny dopisał go go

Tomasz Adamek lewym prostym go go

nocą przechadza się tu sierp księżyca

i kosą łatwo dostać

 

 

Boże Ciało

 

– a boli

 

 

Dlaczego Didache

bo czuję się zagrożony

bo tracę wiarę a może

już ją utraciłem zarażony

pustką nihilizmem

bo mi się rozpada rodzina

społeczność w której żyję

bo za dużo piję bo nie zadowala

mnie życie seksualne ani posiadanie –

pieniędzy wielu kobiet

dużej biblioteki moja sława

i niesława bo lekarz podejrzewa

u mnie raka płuc a medycyna

obiecuje mi chemioterapię

albo wycięcie płata lewego

płuca z perspektywą że nie przeżyję

roku najpewniej umrę przed upływem

pięciu lat bo nie rozumiem tej miłości

dla której Bóg chce mnie zabrać do siebie

ku rozpaczy tych których kocham

i którzy mnie kochają bo ponad rok temu

umarł mój przyjaciel i do dzisiaj

nie dał znać jak tam jest bo chcę

pochować sam swojego psa a nie

skazywać go na rozpacz i tułaczkę

bo pod budką z piwem i obnażonymi panienkami

widzę smutnych rewolucjonistów agitatorów –

Adama Zagajewskiego i Tomasza Jastruna wzywających

na pomoc Karola Gustawa i rosyjskie czołgi –

bo szukam odpowiedzi na pytania tak głośne

jak krople deszczu na parapecie w Auschwitz

bo Nietzsche powiedział że Bóg umarł

a nie znał Didache bo czuję się bratem

Katrin Himmler i Nicolasa Franka

i wiem że modlić się za nich nie muszę

a nie rozumiem Moniki Jaruzelskiej pośród

kości naszych wieszanych na hakach

osiedlowych marketów rzuconych na ladę

zawijanych w gazetę z napisem PZPR siłą

przewodnią narodu przesiąkniętą krwią

ze Starobielska Ostaszkowa polskich marców

grudniów kwietniów – bo naiwny i czysty

w swoich intencjach może dowiem się czegoś –

to jak powtórny chrzest obmycie zanurzenie

w wodzie żywej bez bałwochwalstwa

piętna inkwizycji fałszu zwątpienia

 

 

Matko

dla Natalii Przybysz

dlaczego zabiłaś naszą siostrę

dlaczego zabiłaś naszego brata

przecież miejsca w domu

wystarczyłoby dla pięciorga

dlaczego zabiłaś naszą siostrę

dlaczego zabiłaś naszego brata

mogłaś nas zabić mnie zabić by

zrobić miejsce dla nienarodzonego

dlaczego zabiłaś naszą siostrę

dlaczego zabiłaś naszego brata

przecież Chrystus umarł już za niego

a teraz wcielił się i umarł z woli Piłata

dlaczego zabiłaś naszą siostrę

przecież wszyscy poszlibyśmy

na śmierć dla niej dlaczego

rzuciłaś ciało naszej siostry brata

do chlewa do korytka na pożarcie

świniom idź teraz prosić na klęczkach

świnie by je oddały gdybym była trzecią

osobą moje ciało też byś im rzuciła

matko dlaczego rzuciłaś kości naszej

siostry brata psom na pożarcie idź

teraz na klęczkach prosić psy by oddały

kości jeszcze nieogryzione nienarodzone

matko dlaczego nie płaczą teraz

z nami nasz brat nasza siostra a płaczą

i wyją psy i świnie którym rzuciłaś

ich ciało i kości matko dlaczego

ty nie płaczesz – rzuciłaś

ciałem naszej siostry brata o ścianę

a potem nastąpiła cisza taki spokój

dlaczego ściany płaczą a ty nie płaczesz

śpiewasz matko

masz usta we krwi

spuchnięty czarny od krwi

mikrofon zamiast języka

 

Matka Boska

z Göbekli Tepe Matka

Boska z Nevalı Çori

Matka Boska z Çatalhöyük

patrzą na Ciebie

 

 

 

List do bezimiennego artysty

z jaskini Chauvet sprzed 32 tysięcy lat

 

dla Wojciecha Kassa

drogi przyjacielu nie wiem co byś

powiedział gdybyśmy mogli usiąść

razem napić się się pogadać jak byś

mnie powitał ale cieszę się że nasze

dłonie spotykają się po latach

moje dłonie z czerwonymi śladami

twoich dłoni że mogę czytać twoje linie

papilarne jak list od ciebie że chciałeś

pokazać mi swoje piękne konie i dwa groźne

jaskiniowe lwy nosorożce i żubry w pełnym biegu

szare mamuty nie wiem w jakim języku mówiłeś

jakie nosiłeś imię w jakiego boga wierzyłeś

ale mógłbym się od ciebie uczyć w śniegu

i lodzie pełnego miłości spojrzenia długiej

precyzyjnej kreski ciągniętej przez całą ścianę

w ciemnościach w bladym świetle pochodni

czci z jaką kładłeś czaszkę niedźwiedzia

na półce skalnej który przyszedł oglądać

twoje prace cierpliwości z jaką pokryłeś

kalcytem kości orła przyniesionego przez

wodę zazdroszczę ci przyjacielu zapewne

nie było wtedy pojęcia Europy ani telewizji

mogłeś wędrować śladami zwierząt nie bacząc

na granice nie licząc się z modą krytyką

i rynkiem co ci druhu przyświecało?

dusze zmarłych zwierząt? chciałeś zostawić

coś potomnym? zachować obraz zimnego

a jednak pięknego świata w którym żyłeś?

dla kogo? dla mnie skąd wiedziałeś że

trzydzieści tysięcy lat później będę podziwiał

co stworzyłeś? jak sobie mnie wyobrażałeś?

wysoki jak ty z elektroniczną włócznią artysta

jak mam ci odpisać? jak sprawić by odpowiedź

dotarła do ciebie trzydzieści tysięcy lat wstecz?

w przód? dlaczego spóźniłem się na spotkanie

twój wernisaż? kto na nim był? twoja kobieta

którą uwieczniłeś taką jaką ją posiadłeś?

zwierzęta których kości leżą teraz pod szkłem

kalcytu? kto jeszcze czyje dusze tu mieszkają?

czyje oddechy osiadły na ścianach?

 

 

* * *

we mgle się znajdziecie

nie w jasności ale we mgle

kiedy nieśmiałe słońce wstaje

i widać nie tylko krople rosy

ale i te małe byty

podczepione nici blade plamki

budzące się do życia

i układające się do snu

wtedy wyjdziecie sobie naprzeciw

we mgle się znajdziecie

nie w jasności ale we mgle

w całkowitej ciemności

podacie sobie ręce

kiedy nie migocą gwiazdy

świetliki wytyczne

(z Prania)

 

Głód

 

1.

co z pustką?

z tym cośmy zbudowali

i trzeba rozebrać

a nie da się podzielić

co z czasem który

pęcznieje

wszerz w górę

zamyka horyzont

który spada gęsty

jak mury miasta

nie do odepchnięcia

wali się zapada

i grzebie nas próbuję

wyrwać się zaplątany

w zrostach czasu

2.

kto odgrzebie

zaginioną zwrotkę

kilka słów?

3.

usychają kromki chleba

gnije cebula spływają

pleśń i pomidory

ze stołu

a czas rozpycha się

jak głód

w żołądku

4.

pocałunek który

nie daje oparcia

przykleja się do podniebienia

jak skórka ogórka

jak zimna zupa zmarłej

nadzieją

pokrzywa Bóg grób

24.02.2009

Dodaj komentarz